Pierwsze spotkanie w OA


Tyle wyczekiwane, a tak szybko minęło..
Tyle stresów, a tak niepotrzebnych..
Tyle myśli, a tak bezpodstawnych..




Spotkanie umówione na 16:30, godziny szczytu, ponad 50 km przed nami..

Umówiłam się z Mężem, że przyjedzie po mnie pod szkołę o 14:30 i pojedziemy (lepiej być 40 minut wcześniej niż się 4 minuty spóźnić). Mężuś miał jeszcze dziś wolne, więc pojechał po  nasze auto, które stało (i nadal stoi)  u Teściów w garażu (jakieś 15 km stąd)..
Godzina 13:30 - dzwoni mój Mąż, że nie wziął z domu prawka (a przecież jako prawy człowiek z zasadami nie ma szans, żeby przejechał te 15 km bez).. Zamarłam.. Dogadał się z moim Tatą, że nam pożyczy auto, ale dopiero o 15:30.. Ze ściśniętym gardłem zadzwoniłam do Mamy (już prawie płacząc, że się spóźnimy i na pewno nas przez to skreślą..) na szczęście el wydał Jej się na tyle słuszny, że wyrwała się z pracy i załatwiła nam kluczyki i dokumenty wcześniej.. Tak więc o 14:45 wyruszyliśmy na spotkanie z naszym Aniołem.

Dojechaliśmy 45 minut przed czasem, więc jeszcze krótki spacer, głęboki oddech i wchodzimy..
Jednak naszego Anioła nie było. Przywitała nas inna Pani z OA (nie wiem czy pedagog czy psycholog) i zaprosiła do gabinetu tłumacząc, że nasz Anioł musiał wziąć urlop, więc ona się nami zajmie. Czy dobrze? Nie wiem. Nic nie dzieje się przez przypadek. Pani z OA zrobiła dobre wrażenie na moim Mężu, co mnie bardzo cieszy, ja jednak mam mieszane uczucia (może dlatego, że liczyłam na spotkanie z naszym Aniołem, a może dlatego, że miałam wrażenie, że nie słucha tego co do niej mówię, nawet jak odpowiadałam na coś o co pytała), ale to nie jest istotna. Liczy się cel, a do niego już jesteśmy coraz bliżej.
Coraz bliżej, jednak jeszcze bardzo daleko.. Dowiedzieliśmy się, że szkolenie możemy rozpocząć w marcu.. 2019 r.. Szkolenie trwa 4 miesiące, potem kwalifikacja i kolejne oczekiwanie.. Ciąża adopcyjna może trwać nawet kilka lat.
Czas zaczyna się liczyć od dnia wpłynięcia naszych dokumentów do OA.

No to zaczynamy kompletować dokumenty. Mam nadzieję, że uda nam się wszystko zdobyć jeszcze w tym tygodniu.

Komentarze

  1. Przy tak długim czasie oczekiwania to powoli wymóg kilkuletniego stażu małżeńskiego staje się anachronizmem. Stażu się czekający dorobi w trakcie oczekiwania.
    Ech... Jak ktoś przetrzyma to czekanie to już później wiele zniesie.

    Wytrwałości życzę
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo powiedziałam dziś w OA, kiedy Pani zapytała co robimy u nich z tak krótkim stażem ;)
      Wytrwałość się przyda. Dziękuję :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki, najtrudniejszy pierwszy krok i wbrew pozorom czas szybko leci. Ja nie wiem kiedy dorobilam sie trójki. Naprawde.
    Zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Beatko :)
      Własnie siedzę nad życiorysem.. Piszę już dwie godziny, a tam zaledwie kilka zdań dotyczących 1 z 6 punktów, które znajdują się w wytycznych..

      Usuń
  4. Ja pisałam o dzieciństwie, o przyjaciolach, o tym jak poznalam męża, co bylo dla mnie wazne w zyciu i kto. Jakie mialam hobby. Jaka jestem, jakie mam cechy dobre ale i zle, potem o mężu, o tym czego wspolnie chcemy, co nas łączy, na czym zbudowalismy swoją rodzine. Jakie mamy plany na przyszlosc, o czym marzymy. Co w sobie lubimy a co nas wkurza. Czego sie boimy, co kochamy. U nas to naprawdę niezle wyszlo, takie studio samego siebie.napisalismy dobrych kilka stron. Recznie. Wiem ze dlugo pamietali nasze zyciorysy, mówi ze są wyjatkowe i bardzo duzo sie o nas dowiedzieli z nich. Taki tez mielismy cel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest właśnie celem życiorysów. Mam nadzieję, że po przeczytaniu mojego nie odeślą mnie do psychiatry jako świra nr 1 :P
      Nie umiem, ale i nie chcę kłamać, więc niestety nie będzie tam słodyczy, cukru i lukru, ale sama prawda o tym, że był ze mnie łobuz i gagatek..

      Usuń
  5. Kochana nasz OA doskonale wie jaki ze mnie byl ananas, do tego stopnia ze jak mówię ze mi dali nadpobudliwe i niegrzeczne dzieci to sie śmieją "a jakie mieliśmy dać? :) "

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz