Pierwszy tydzień i pierwsze kryzysy za nami :)

Post miał powstać wczoraj, ale brakło mi sił..

Tak jak miałam nadzieję, w czwartek (2 maja) wypuścili nas do domu.. Jeszcze ostatnie badania przed wyjściem.
USG główki niestety wykazało pewne nieprawidłowości (poszerzone komory mózgowe). Badanie musimy powtórzyć między 4 a 6 tygodniem, żeby sprawdzić czy się to nie poszerza.. Jak wytrzymać ten czas bez stresu??


Po wyjściu do domu było super - aż do nocy.. W nocy płacze co chwilę, wołanie o jedzonko, i brak możliwości odklejania małej od piersi.. Wymęczona i zmartwiona brakiem mleka i bólem piersi postanowiłam rano skorzystać z pomocy laktatora.
Jako, że moje dziecko żeby sobie pojeść ciągnie (i faktycznie ciągnie, a nie śpi) 30 min z jednej i 30 min z drugiej piersi - tak samo postanowiłam odciągać (już teraz wiem, że to błąd). Odciąnełam w ttn sposób 30ml, które z butelki zniknęło w mgnieniu oka i mimo krwawiących i bolących piersi i tak musiałam małą prztstawić.. Kapturki nie zdawały egzaminu - córka je ze mnie dosłownie zrywała wsciekając się.. 3 maja - gdzie szukać pomocy?
W nocy była tragedia - dziecko jadło i wręcz wrzeszczało z głodu. Zapadła trudna (bardzo trudna) dla mnie decyzja - dokarmiamy mm.
Wiem, że dziewczyny karmiące w szpitalu buteleczkami NAN używały 30ml do karmienia, więc i ja tak zrobiłam, ale spokój trwał tylko póki jadła.. Poszedł w ruch smoczek - kolejna moja zmora..
Nad ranem postanowiliśmy dać dziecku pić bez limitu i wypiła prawie 120ml mm (a jak się później okazało powinna wypić max 50). Próbowałam dodzwonić się do położnej, ale mając jej zły numer nie było to możliwe..
Piersi coraz twardsze i cieplejsze
- zadzwoniłam więc do szpitala i kazali przyjechać na rozmowe z doradcą laktacyjnym..
I tym sposobem nasze pierwsze wyjście z domu, to wycieczka do szpitala.
Mała przybiera na wadze - mało, ale waga wzrasta, przekarmiliśmy ją mm, okazało się, że mam za szerokie brodawki i maleństwo nie umie ich dobrze złapać żeby pojeść. A laktator zbyt kiepsko żeby tyle odciągnąć żeby dziecku starczyło.
Dostałam zalecenia z instruktażem jak karmić i że przed podaniem piersi dziecku mam najpierw wydłużyć brodawkę laktatorem.
Wróciliśmy do domu, ja pełna nadziei - mąż bardziej zmartwiony, więc dla swojego spokoju kupił więcej mm.
I znów to samo - w dzien ok, w nocy tylko wrzask - i tak moje dziecko znowu zostało dokarmione..
Do tego zaczęło spać z matką, a tego również planowałam uniknąć..

Co do kryzysów to i ja i mąż mieliśmy jakąś burzę hormonalną i były momenty kiedy płakaliśmy całą trójką. Zobaczyć pierwszy raz płaczącego męża było dla mnie tak trudne, że do dziś to we mnie siedzi.. Bo ja płacze od ostatnich dni ciąży cały czas, więc już idzie przywyknąć..

Po cc wcale się dobrze nie czuję. Boli brzuch, ciągnie blizna, wyszły mi hemoroidy, nie jestem sprawna na tyle, żeby sama usiąść czy wstać i mam paraliże nóg - sytuacja kiedy stoisz z noworodkiem w środku nocy na rękach i nie możesz zrobić kroku ani w jedną ani w drugą stronę.. Gdy chcesz wstać, ale nie umiesz mimo wysiłku podnieść nogi.. Nie jest łatwo, ale ponoć to częste i kiedyś przejdzie..

Brakuje mi męża. Niby jest cały dzień z nami i dla nas. Bardzo mi pomaga i przy mnie (bo jak pisałam nie jestem samowystarczalna nawet żeby wstać z fotela) i przy córce, jednak brakuje mi czułości, przytuleń, jego ciepła i dotyku.. Nawet głupiego siedzenia i milczenia. Mąż żeby odreagować każdą wolną chwilę spędza przed komputerem. W nocy śpi oddzielnie twierdząc, że dziecko go budzi, a i tak wstaje do niej szybciej niż ja..

Ale żeby nie było WIĘCEJ niż minusów JEST POZYTYWÓW

Dziadkowie i ciocia już u nas byli (z psem) i są zakochani w naszym Serduszku.

Odpadła nam zmora rodziców w postaci kikuta pępowinowego :D

Wczoraj była położna, mała wzorcowo przybiera i wszystko z nami ok, no poza tym, że zbiera jej się ropka w ranie na pięcie, ale mamy to psikać octaniseptem i będzie dobrze.
Położna to świetna babka, odpowiedziała na wszystkie nasze pytania (a zdążyłam zrobić 2 listy :)), wspierała w naszych decyzjach (nawet w tych ze szczepieniami), pokazała mężowi jak trzymać dziecko w kąpieli (kąpiemy w wiadrze) i okazało się, że intuicyjnie robił to dobrze :)

Nasze Serduszko każdego dnia się zmienia. Nie tylko na buźce widać że rośnie, ale i po zachowaniu. Interesuje ją coraz więcej rzeczy, ma coraz dłuższe przerwy na aktywność - najdłuższa to 4h (niestety w nocy też :p) jest spokojniejsza, a i my ją więcej rozumiemy.
Wczoraj udalo ją się kilka razy odłożyć do łóżeczka (max na godzinę ale zawsze to coś) oraz uspać w wózku - tzn babci się to udało bo nam nie.. ;)

Podczas kąpieli w wiadrze (tunny tub) nasze dziecko się relaksuje i odpręża) cudowny widok :)
Polecam wiaderko każdemu :)

Kończę bo maleńka leży na mojej ranie i już tak się wierci, że ból wygrywa..

Komentarze

  1. Super, że plusów jest dużo więcej 😉
    Niesprawiedliwe jest to, że zaraz po porodzie kobieta musi zmierzyć się zarównoz trudnościami z karmieniem jak i z gigantycznym uderzeniem hormonów, bo gdyby nie one to pewnie człowiek jakoś inaczej by się czuł i zapewne miałby więcej cierpliwości do niektórych spraw... 🤷‍♀️
    Dobrze sobie radzicie kochana, dużo zdrówka dla małej gwiazdeczki i dla Ciebie 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fakt.. Te hormony to nic przyjemnego. Do tego ból pooperacujny odbierający sprawność, kiedy chcesz być w 100% dla dziecka.
      Ale najgorsze w tym wszystkim to chyba to, co zrobiłam sama - nastawianie się i planowanie wszystkiego przed urodzeniem małej. Gdybym nie nakrecała się tak na sn, kp, brak smoczka, osobne spanie, to pewnie teraz byłoby mi łatwiej.. Ale co zrobić, taka już nasza natura ;)

      Wraz z moim Serduszkiem przesyłamy moc uścisków dla Was :)

      Usuń
    2. Ja też miałam wszystko dokładnie zaplanowane, a potem dostałam strzała w twarz - od życia oczywiście 😉 Ja z moją.z kolei chciałam spać, a to ona nie chciała i do dziś śpi u siebie, u nas jedynie spędza chwilę wieczorem przed zaśnięciem. No cóż, skoro takjest jek wygodniej... Kp przeżyłam najmocniej i to też pewnie przez hormony. A smoczek nie jest aż taki zły, owszem będzie później trudne odzwyczajanie, ale lepszy on niż ssanie paluszków przez dziecko 😊 Wszystkiego dobrego 😘

      Usuń
  2. Jak chcesz rozsmieszyc Pana Boga to powiedz mu o swoich planach. To tak apropo tego, że nie jest tak jak miało być. Przede wszystkim gratuluję, że jesteście już razem. Kryzys przed Wami jeszcze nie jeden. Ale z każdego wychodzi się silniejszym i z nowym doświadczeniem.
    Jeśli chodzi o cc i stan po, to nie pomogę, bo ja nie miałam żadnej blokady i mimo bólu wstawałam normalnie i robiłam wszystkie czynności przy dziecku nie myśląc o tym, że jestem po cc. Ale to wszystko indywidualne jest. Co do mm też nie miałam z tym problemu, ale ja w sumie nie miałam wielkich planów karmienia piersią, więc też pewnie dlatego.
    Ale za to mogę powiedzieć, że mała też nie miała spać z nami i spała. Jednak da się to odwrócić, bo od skończenia 9mż śpi z powrotem w łóżeczku. 😊 Smoczka też nie chciałam, ale przy kolkach stał się niezbędny do zaśnięcia i tak zostało, ale myślę, że też da się go odrzucić.
    Także plany, planami, a życie weryfikuje je na każdym kroku. Ważne, żeby zdrówko dopisało, a reszta sama się poukłada. Trzymajcie się cieplutko 😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. A używasz może laktatora? Jestem zainteresowana tym urządzeniem, ponieważ powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i tak, jak trzeba. Laktatorów widziałam już dużo, ale ostatnio w aptece zainteresował mnie produkt https://www.lansinoh.pl/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz