Nieidealna, nieperfekcyjna..

Listopad był zawsze dla mnie trudnym miesiącem. 
Do tego brak witaminy D3, zmiana czasu, i inne walory ponurej jesieni sprawiają, że mam ochotę zostać w swojej gawrze i spać do wiosny.

Często mówię "nie mam czasu", a jednocześnie wiem, że mam go tyle samo co inni. Moja doba tak samo trwa 24h. Czy mam za dużo na głowie? Chyba włosów.. Nie mam wcale jakoś dużo. Po prostu jestem NIEZORGANIZOWANA.
Śpimy z córką do 9.. Dziś wstałam wcześniej, więc skrobię posta (choć mogłabym się ogarnąć).. Najpierw czas na czułości i kokoszenie się w łóżku, potem śniadanie, zabawa i jak się uda (i jesteśmy w domu), to drzemka Serca. 
Wtedy ja zaczynam w żółwim tempie szykować materiały do zabawy/pracy czy obiad.. Czasem coś posprzątam, ale tylko w dalszej części mieszkania, bo drzemka w ciągu dnia jest baaaaardzo delikatna.
Czasem ta drzemka trwa tylko 15 min, więc jedyne co w swym żółwim tempie zrobię, to zaparze kawę i zdążę ją powąchać (bo przecież nie wypić)..
Pewnie bardziej zorganizowany człowiek umył by już conajmniej łazienkę..

Maleństwo wstaje i zaczyna się zabawa. Aktualnie ma lęk separacyjny, więc na odległość kroku nie mogę odejść.. Bawimy się, nosimy, czytamy, turlamy, oglądamy rybki, stymulujemy i robimy 10000 innych rzeczy, które w opinii większości ludzi są zbędne. 
Dla mnie to jednak czas z córką i jest on idealny. 
Chociaż ostatnio zauważyłam, że na ten czas zaczęłam narzekać. Bo jak się odsunę (chcąc iść po książkę czy kawę, czy siku..) to zaraz jest płacz, histeria jakby ją ze skóry obdzierali itd..
Jak się uda i zaśnie to wbiegam do kuchni i zagęszczonymi ruchami słonia w składzie porcelany robię obiad, zostawiając w kuchni pobojowisko. 
Przychodzi mąż, jemy obiad i..

No właśnie.. I.. I powinnam korzystając, że jest ktoś, kto zajmie się dzieckiem dostać powera i posprzątać, ciasto upiec, zrobić coś dobrego.. A ja siedzę razem z nimi, bawimy się w trójkę, czasem gdzieś wyjdziemy.. I tak aż zostanie okąpana i pójdzie spać.
Wtedy powinnam wziąć się za zalegającą kupkę do prasowania, ogarnąć coś, czy coś.. A ja co? Padam..

Mam swoje 24h. Na nic nie zamienię czasu z córką (choć możemy go spędzać aktywniej), ale pozostały czas muszę się wziąć w garść i coś ze sobą zrobić. Zamienić żółwie tempo na strusia pędziwiatra, bo inaczej do wiosny czarno to widzę..

Od takie moje rozmyślania.. A przecież mogłam właśnie wypić ciepłą kawę ☕

Komentarze

  1. I to jest właśnie najpiękniejsze! Siądziecie we trójkę i się bawicie :) I o to chodzi moja Droga, a sprzątanie nie zając

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, tak jak Karina napisala, ten Wasz czas jest bezcenny, a reszta? Kogo ona obchodzi? Mnie rodzicielstwo nauczylo najbardziej wlasnie odpuszczenia. Dzieci sa najwazniejsze. To one musza byc najedzone, oprane, miec odrobione lekcje i byc zawiezione na zajecia. A ze w zlewie kupa naczyn? Ze zmywarka drugi dzien nie rozladowana? Kiedys sie rozladuje i zaladuje ponownie. Ze kurz na meblach i "koty" pod lozkami? Nikt z nas alergikiem nie jest. Nie umrzemy. ;) Ze lazienki brudne? Ktoregos dnia je ogarne. I tak dalej... :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuję się pod poprzednimi komentarzami - Wasz rodzinny czas jest najważniejszy. My długo żyliśmy na mrożonkach od mamy, bo Tygrys był tak absorbujący, że nie byłam w stanie nic zrobić. To mija. Niestety, bo mały człowiek staje się coraz bardziej dla świata. I w sobotę woli spędzić czas z sąsiadkami niż z rodzicami. I teraz mam właśnie czas na sprzątanie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz